Ale po kolei. Po przyjeździe na miejsce, zaparkowaliśmy u stóp zamku. Następnie przeszliśmy przez Bramę Grodzką i brukowanym traktem udaliśmy się w kierunku wejścia prowadzącego do Lubelskich Podziemi. Na miejscu, przy Trybunale Koronnym, czekała na nas pani przewodnik. Pokonawszy kilka stromych schodów, rozpoczęliśmy zwiedzanie.
Wędrując po staromiejskich piwnicach, zatrzymywaliśmy się przy makietach ilustrujących rozwój miasta na przestrzeni wieków i słuchaliśmy interesujących opowieści o historii Lublina, przeplatanych od czasu do czasu legendarnymi wątkami. W pewnym momencie w słabo oświetlonym zakamarku natknęliśmy się na brodatego dziada. Wielu z nas uznało go za rzeźbę – dziad siedział bowiem nieruchomo i nie dawał oznak życia. Wnet jednak się ożywił i zaczarował nas swoimi głośnymi gawędami, żartami, śpiewem i grą na mandolinie. Kulminacją podziemnej wycieczki była efektowna wizualizacja multimedialna wielkiego pożaru Lublina, który wybuchł 2 czerwca 1719 roku.
Po opuszczeniu chłodnych podziemi (wyjście znajdowało się przy ruinach kościoła farnego) ruszyliśmy uliczkami Starego Miasta w stronę Bazyliki Relikwii Krzyża Świętego. Za przewodnika tym razem mieliśmy pana, który z twarzy i gabarytów bardzo przypominał wspomnianego przed chwilą dziada... Nie wszyscy od razu poznali, że była to ta sama osoba, tylko w innym stroju – bardziej współczesnym.
Wycieczkę w stolicy województwa zakończyliśmy półgodzinną wizytą w osłonecznionej kawiarni, w której delektowaliśmy się kawą, napojami owocowymi oraz ciepłymi i zimnymi deserami.