W środę (25 czerwca) wybraliśmy się na grilla...
(kliknij, aby powiększyć)
W sobotę 14 czerwca 2008 roku grupa teatralna MAGUTA wraz z niemal całymi Warsztatami Terapii Zajęciowej w Poniatowej wzięła udział w V Ogólnopolskich Dniach Integracji „Zwyciężać mimo wszystko”. Na imprezie, odbywającej się na pięknym Rynku w Krakowie, widzowie dali się porwać spektaklowi „Pirackie porachunki”, z którym galera Maguta dopłynęła do Grodu Kraka już po raz drugi. Prócz naszych warsztatowych Gwiazd oraz finalistów 4. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, można było zobaczyć „mało znane” postaci kina, estrady i sportu, m.in. Annę Dymną, Macieja Sztuhra, Zbigniewa Zamachowskiego, Zbigniewa Preisnera, Halinkę Mlynkową, Jacka Wójcickiego, Jana Kantego Pawluśkiewicza, Ewę Błaszczyk, Elżbietę Zapendowską, Grzegorza Markowskiego, Zbigniewa Hołdysa, Szymona Wydrę, Natalię Kukulską, Irenę Santor, Andrzeja Sikorowskiego, Katarzynę Cerekwicką, Danutę Grechutę, Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka… Wymienione osoby usilnie nalegały na to, aby zrobić sobie z nami zdjęcia, wziąć od nas autografy, pokazać się z nami przed kamerami telewizyjnymi – pewnie się chciały wypromować… Jakkolwiek sprawy rzeczywiście się miały, było naprawdę fajnie i odlotowo. Już nie możemy się doczekać kolejnych, równie udanych eskapad! (msk) Wczorajsze popołudnie spędziliśmy na niezapomnianej zabawie w centrum Poniatowej. Słońce wprawdzie nielitościwie prażyło, ale byliśmy - jak zawsze zresztą - piramidalnie dzielni i archanielsko waleczni. (msk) W ubiegłym miesiącu byłam na wycieczce w Trójmieście. Zwiedziłam wiele pięknych miejsc. Nie pierwszy raz zaskoczyła mnie ludzka pomysłowość, mająca ułatwić życie osobom niepełnosprawnym. I tak np. w Gdyni, przed Morskim Instytutem Rybackim zobaczyłam piękny podjazd dla wózków. To były miłe złego początki... W budynku Instytutu od razu rzuciły mi się w oczy schody. Nie mogłam też nigdzie dostrzec informacji o windzie. Po chwili jeden ze strażników - zdziwiony widokiem kilku wózków - powiedział, że winda jednak jest. Odczuliśmy superwielką ulgę. Zaprowadził nas krętym korytarzem na tył budynku. Ale winda była zamknięta na klucz. Upłynęło kilka minut, zanim się znalazł. Gdy pierwszy wózek wjechał do windy, pan strażnik udzielił nam skomplikowanego instruktażu, po czym winda ruszyła do góry - i zatrzymała się między piętrami... Niebawem drugi wózkowicz równie dzielnie jak pierwszy wjechał do szklanej gabloty-dźwigu osobowego i już po sekundzie zatrzymał się w połowie piętra... Z moich oczy popłynęły krokodyle łzy. Oczywiście łzy śmiechu, bo za chwilkę to ja miałam się znaleźć w tej cudnej gablocie jako kolejny okaz Instytutu (Tylko dlaczego takie ciekawe eksponaty umieszcza się na zapleczu?). Po licznych perypetiach cała gromadka dotarła w końcu na „wyżyny”, gdzie wręczono nam klucz do windy, którą - od tej chwili - przejęliśmy na godzinkę we władanie. Istne szaleństwo! Pierwsi zatrzaśnięci Mamy czas... Czekający na zatrzaśnięcie |
Archiwum
Marzec 2021
|